Moja kompetentna rodzina

Home / Moja kompetentna rodzina

Kiedy pomyślimy o tym, co czyni ludzi kompetentnymi, okazuje się, że odpowiedź nie jest prosta i oczywista. Rozumienie tej definicji u każdego człowieka może być różne. Kompetencja to, za Słownikiem Języka Polskiego, „zakres wiedzy, umiejętności i doświadczenia”. Co oznacza bycie rodziną, która jest kompetentna? Jakiej wiedzy i umiejętności rodzinie potrzeba? Czy kompetencje poszczególnych członków wpływają na całokształt funkcjonowania rodziny? I dlaczego błędy, potknięcia i kryzysy mogą przynieść dużo dobrego? Zapraszam do lektury.

Rodzina jako system

            W perspektywie psychoterapii systemowej – jednego z podejść psychoterapeutycznych – rodzina tworzy pewnego rodzaju system. Słowo systeme w języku greckim oznacza złożoną rzecz. System to kompozycja elementów, tworzących spójną całość. Warto podkreślić, że „całość nie jest tym samym co suma jej części”. Kiedy myślę o analogii, przychodzi mi na myśl książka dla dzieci zatytułowana „W fabryce ludzkiego ciała”. To książka opisująca ludzki organizm. Jest podzielona na poszczególne rozdziały, każdy poświęcony innemu układowi. Jednocześnie każdy rozdział rozpoczyna się grafiką pokazującą powiązanie danego układu z całym organizmem. Żeby człowiek był zdrowym i mógł utrzymać równowagę organizmu, każdy z układów musi wykonać swoją pracę. Podobnie jest w rodzinie – żeby mogła być bezpieczną ostoją i wsparciem, potrzeba, żeby każdy z jej członków czuł się dobrze. Każde „zachwianie” równowagi u dziecka czy rodzica, na ogół wpłynie na całą rodzinę. Przykładem jest okres dojrzewania, kiedy dziecko zaczyna sprawdzać kim właściwie jest. Oddala się od rodziny, choć w tym samym momencie potrzebuje bliskości i wsparcia. Chce być dorosłym, choć czasem trudno mu z utratą „bycia” dzieckiem”. Chce mocno podkreślić swoją odrębność, jednocześnie dążąc do przynależności. Ta zmiana związana może być z pewnym uczuciem zagubienia u rodziców czy młodszego rodzeństwa. Reakcje, które wcześniej działały, zdają się zawodzić. Rozwiązania uszyte na miarę młodszego dziecka, już się nie sprawdzają. Rodzina stoi w obliczu zmiany. Zmiana jednego członka związana jest ze zmianą pozostałych.

„Myśl koliście”

            Profesor de Barbaro, wybitny psychoterapeuta systemowy mówi, że sposób, w jaki myślimy, kształtuje nasze relacje. Myślenie koliste przeciwstawione jest myśleniu przyczynowo – skutkowemu. Często szukamy prostych odpowiedzi nawet na skomplikowane pytania („Dlaczego on się tak na mnie złości?”, „Skąd ten wszechogarniąjący mnie lęk?”, „Dlaczego tak bardzo nie lubię, gdy moje dziecko się smuci?”). Chcemy w ten sposób zadbać o potrzebę łatwości, porządku. Okazuje się, że relacjom rodzinnym takie myślenie nie służy. Zamiast tego warto spojrzeć na to, co się dzieje pomiędzy ludźmi jak na rodzaj wspólnego tańca. Dwoje ludzi oddala się i zbliża, ruchy jednej osoby związane są z reakcjami drugiej i na odwrót, obserwatorowi trudno stwierdzić kto prowadzi, kto podąża. Nawiązując do tematu dorastającego dziecka w rodzinie, można tę kolistość zobrazować następującym przykładem: nastolatek po powrocie ze szkoły zamyka się w swoim pokoju, nie wita się z rodzicami. Rodzic okazuje swoją złość zaistniałym stanem rzeczy, więc nastolatek coraz łatwiej izoluje się od rodziny.

Nie szukaj winnych

            W powyższej sytuacji nastolatek może powiedzieć: „Zamykam się przez rodziców. Cały czas krzyczą, nie rozumieją mnie. Nie chcę z nimi gadać”. Rodzice zaś mogą myśleć, że złoszczą się przez dorastającego syna/córkę, bo „traktuje dom jak hotel, wraca i nie rozmawia, nie okazuje szacunku”. Określenia te nie spowodują, że nastolatek zacznie nagle rozmawiać z rodzicami, a rodzice przestaną się złościć. Poszukiwanie winnych nie prowadzi do rozwiązań. Pielęgnowanie w sobie poczucia winy czy krzywdy będzie raczej związane z budowaniem muru wokół siebie niż odbudowywaniem relacji. Warto spojrzeć na to, że w interakcję z drugim człowiekiem zarówno ja jak i on/ona wnosimy swoje oczekiwania, emocje, postawy. Zachowanie każdego z nas oddziałuje na partnera, a równocześnie jest przez niego modyfikowane. Warto zwrócić uwagę na to, że to zbyt skomplikowana zależność, żeby móc prosto powiedzieć „To jego/jej wina”. Ponadto, zrzucając odpowiedzialność za daną sytuację na drugą osobę (rodzica/nastolatka), rezygnujemy ze swojego sprawstwa, ze swojej możliwości zmiany.

Zadbaj o siebie

            Życie w rodzinie bogate jest w różnobarwne emocje. W książce „Kolorowy potwór” każda emocja ma swój kolor. Czasem przeżywamy czerwoną złość, niebieski smutek, innym razem żółtą radość. Ta różnorodność jest z jednej strony ogromnym zasobem i polem do wymiany, z drugiej – wyczerpuje. Warto zadawać sobie często pytania: „jak mi jest z tym co się dzieje?”, „jakie to wydarzenie wzbudza we mnie odczucia?”, „czy moje potrzeby są zaspokojone czy może sfrustrowane?” itp. Bycie w kontakcie ze sobą ułatwia nam wchodzenie w relacje z innymi. Empatia dla siebie pozwala na bycie empatycznym dla innych. Zrozumienie i troska dla wszystkiego, co przeżywam pomaga w zaakceptowaniu różnych barw w palecie emocjonalności dziecka/partnera.

            Zadbanie o siebie to także zadbanie o przestrzeń, granice. Nasze granice to bramy. Bramy, które wyznaczają nasze wewnętrzne terytorium i pokazują innym ludziom jak blisko mogą podejść. Granice to przestrzeń, która wyznacza moją odrębność i chroni mnie przed ingerencją „z zewnątrz”. Stanowią o wszystkim tym, co zależy ode mnie i należy do mnie. Stawiam granice, kiedy jasno określam to, co myślę, czuję, potrzebuję. To duże wyzwanie dbać o swoje granice w rodzinie. Szczególnie kiedy potrzeby jej członków wydają się być nie do pogodzenia (jak np. w sytuacji, gdy rodzice chcieliby zadbać o swój czas jako para, a mają małe dzieci, które wymagają fizycznej obecności opiekunów przez cały czas). Czasem warto pomyśleć, że o tą samą potrzebę możemy zadbać na różne sposoby – np. o potrzebę przestrzeni możemy zadbać wychodząc z domu, ale rodzice małych dzieci wiedzą, że nawet kawa wypita w samotności, przed wybudzeniem się dziecka, może pomóc.

            Granice to także decydowanie o tym, kiedy chcę być blisko, a kiedy potrzebuję się oddalić. Tak jak w opisanym w jednym z poprzednich akapitów tańcu rodzinnym. Małżonkowie mówią o tym, że kiedy są bardzo blisko (na różnych obszarach, fizycznym, emocjonalnym itp.), zaczyna w nich nierzadko narastać potrzeba oddalenia się, autonomii. Bywa, że dystansują się emocjonalnie od siebie (czasem ta potrzeba narasta tylko w jednej osobie). Dobrze jest pamiętać, że zdrowe granice to elastyczne, jasne granice. Kiedy są zbyt sztywne, niezmienne, albo też rozmyte, niedookreślone, może nam być trudno w relacjach.

Pamiętaj, że komunikacja jest bardzo ważna

            Prof. de Barbaro mówi, że „komunikacja w rodzinie jest podstawowym czynnikiem determinującym jakość relacji pomiędzy jej członkami”. Dodaje też, że najdoskonalszą formą komunikacji jest dialog, czyli sytuacja, kiedy ludzie chcą rozmawiać i usłyszeć siebie nawzajem. Warto zadbać o refleksję dotyczącą tego co czuję, myślę i komunikuję. Virginia Satir, terapeutka rodzinna, pisała, że poprawny styl komunikowania się to mówienie „wprost”. Jest to umiejętność wypowiedzenia tego, co czuję bez naruszania godności własnej i innych. Wymaga on dojrzałości. Stwarza klimat, w którym łatwiej o poczucie bezpieczeństwa, i szacunku.

            Zainteresowanych tematem komunikacji w rodzinie odsyłam do poświęconego temu tematowi, osobnego artykułu: www.mowkrakow.pl/komunikacja-w-rodzinie/

            Bycie kompetentnym rodzicem to uczenie się, poddawanie refleksji tego, co robię. Zmienianie się wtedy, kiedy czuję, że to potrzebne, ale też dbanie o stałość i równowagę. Poznawanie swojej historii, pamiętanie o tym, że na to, jakim rodzicem jestem, wpływ mają różne rzeczy – w tym te przeszłe, związane z moją rodziną pochodzenia. Zmiana jednej osoby pociąga za sobą zmianę w rodzinie – warto, by dorosły nie obawiał się tego, że zmienianie się może być dobre. Przyznawanie do tego, że jeśli coś nie działa, należy wypróbować inne sposoby działania, jest potrzebne. Ważnym jest by zauważać, że kryzys może być (i jest) okazją do rozwoju. Wymaga to odwagi i dobrze mieć wsparcie w tym procesie (innego dorosłego, czasem terapeuty). Warto wykonać ten wysiłek.

Bibliografia:

Bogdan de Barbaro (red.): Wprowadzenie do systemowego rozumienia rodziny”, Kraków, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 1999.
Jesper Juul: „Twoja kompetentna rodzina”, Wydawnictwo MiND, 2011.